piątek, 25 stycznia 2013

Piątek 13....

No i jest Piątek. Weekend już za rogiem a pogoda nadaje się tylko do siedzenia w domu i pisania bloga ;) może w weekend nadrobię trochę...
...............................................................................................................................................
Jest początek Lipca a mnie to plamienie nie daje spokoju.....|Dzwonię do położnej i sie jej wypytuje te plamienia. Wiadomo pierwsza ciąża to człowiek panikuje nad każdym ukuciem w brzuchu. Położna ze stoickim spokojem mnie uspokajała że jak plamienie jest ciemne to znaczy że to stara krew i nie ma się czym martwić....Ufff.....no niby spokój lecz ziarnko zostało zasadzone..Po kilku dniach plamienie sie powtórzyło lecz było wielkości ziarenka grochu.niby nic ale miałam dość, tym bardziej że wszelkie objawy ciążowe ustąpiły. Na usg nie chciałam czekać gdyż w Anglii pierwsze USG jest dopiero w 12 tygodniu...
10 Lipca Zadzwoniłam na oddział który się zajmuje wczesną ciążą. Opowiedziałam co się ze mną dzieje i wybłagałam Usg. Zostałam umówiona na 13.....w Piątek.... ale nie bądźmy przesądni- jak dla mnie ten dzień zawsze był szczęśliwy! Najlepsze oceny w szkole zawsze wpadały w Piątek 13 najlepsze imprezy tez to czemu tym razem ma być inaczej?!
No nadszedł ten wyczekiwany Piątek 13....USG na godzinę 9 rano  bodajże było...Pełny pęcherz obowiązkowy ;) No i poszłam jak na ogłoszenie wyroku ale w głębi liczyłam na to że zobaczę bijące serduszko....
W poczekalni siedziałam chyba z 2 godziny.....nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie zwłaszcza że pełny pęcherz dawał się we znaki.... aż normalnie się popłakałam. Ciągle obserwowałam tylko szczęśliwe pary wychodzące z pokoju gdzie znajdowała se aparatura USG....no i w końcu nadeszła moja kolej......
Kładę się na kozetce podwijam bluzkę i czekam......czekam......czekam.....boże to czekanie potrafi wykończyć człowieka- sekunda to minuta...minuta to godzina....Ja sobie tylko powtarzałam- będzie dobrze będzie dobrze....lecz nie było.
 Pani zapytała który to tydzień- no ja na to że 10. No musimy zrobić usg wewnętrzne bo ona nic wie widzi...Że co?? jak to nic nie widzi w 10 tygodniu????
Poszłam do ubikacji i się poryczałam .. już wiedziałam że nic z tego.....Jednak usg musiało być zrobione. No po kolejnych kilku minutach pani powiedziała że niestety nie widzi serduszka a zarodek ma 3mm. Jak to 3 mm??? Przecież 3mm to on miał 4 tygodnie temu!!! teraz to powinien mieć 3 cm!! Zaczęłam płakać....nie...to nie może być prawda!!! jak to dziecka nie będzie?? tyle lat się staraliśmy i  dziecka nie będzie?? Kazałam sobie pokazać obraz w USG....no 3mm jak kiedyś....tylko w około worka płodowego już były takie jakby bąbelki mydlane- pierwszy objaw poronienia....Ubrałam sie...w sumie nawet nie pamiętam jak....wszytko jak przez mgłę  Zostałam zaprowadzona do osobnego pokoju żeby tam poczekać na pielęgniarkę.... Siedziałam tam i nie umiałam się uspokoić....nie umiałam przestać płakać..... jak podeszłam do lusterka żeby wytrzeć tusz to zobaczyłam siebie- ten obraz mam w pamięci do tej pory- zapłakana, opuchnięta, bez nadziei na lepsze jutro,bez dziecka....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz