czwartek, 24 stycznia 2013

Czerwiec '12 i II kreski!!!

Witajcie. Już mi dzisiaj troszkę lepiej więc mogę kontynuować moją historię.
.................................................................
Jest Piątek 01 Czerwca 2012 roku. Śmieszne jak człowiek zapamiętuje niektóre daty....Równo miesiąc od ostatniego okresu. Mam kilka typowo okresowych objawów- ból brzucha, nabrzmiałe piersi...tylko cera jakaś taka ładna? hmmm. Nie mam cierpliwości na czekanie czy okres przyjdzie czy nie przyjdzie..testujemy.
Tyle co ja się testów narobiłam przy moich nieregularnych okresach to mogłabym nieć za to niezłej jakości buty ;) dlatego przeżuciłam się na te najzwyklejsze testy z supermarketu bo są nawet o połowę tańsze. No w końcu jak ma być jedna kreska to tylko kilka zł wywalę do kosza a nie kilkadziesiąt.
Pobudka....siku do kubeczka....zamaczam test i czekam......na początku nic......już się załamałam. Test zostawiłam i poszłam do kuchni zaprażyć herbaty. Po 5 minutach wracam i.....jest!!! znaczy się- są- dwie kreski!!! Matulu z tego wszystkiego się poryczałam!! Męża nie było w domu więc ekspresowo sie ubrałam i do apteki to test z prawdziwego zdarzenia- elektroniczny co pokazuje ile tygodni od zapłodnienia. Z trzęsącymi się rękoma płaciłam za ten test...tak długo wyczekiwany... Boju dobrze, że do apteki mam tylko 3 min na piechotę. z powrotem do domu i jeszcze jeden test. Momentalnie pokazał ciąże, a po 3 minutach był piękny gruby napis-2-3 tygodnie od zapłodnienia! Termin  6 Lutego 2013 Roku :D Te uczucie przepełniające twoje ciało jest nieziemskie-  jestem w ciąży- rozwija się we mnie nowe życie- będziemy rodzicami!!!
Ach co to był za dzień!! Mąż wrócił....z wielkim rogalem na twarzy wręczam mu test a on do mnie z tekstem-' a co to jest'. Myślałam że padnę ;) no ale cóż, ma chłop prawo nie wiedzieć jak wygląda test ciążowy hihi. No jak go już uświadomiłam co to jest i co sie we mnie rozwija radości nie było końca.
No na następny dzień moi rodzice przyjeżdżali do nas w odwiedziny. Ale mieli niespodziankę! I na dodatek to były urodziny mojej mamy więc możecie sobie wyobrazić tą wszechobecną radość! Całą noc było świętowanie i myślenie o tym jak to będzie fajnie.
Tydzień z rodzicami należał do bardzo udanych- dużo wycieczek, grillowania i rozmyślania o tym kiedy sie urodzi gdzie będzie łóżeczko, gdzie chrzciny..ach błogi czas....
Nastał 8 czerwca i z rodzicami lecieliśmy na urlop do Polski. Oczywiście wizyta u ginekologa była juz zaklepana :D
Stawiam się w gabinecie. Lekarz z nie urywanym zdziwieniem zareagował na to że leczenie przyniosło natychmiastowy skutek. No to robimy USG....jest pęcherzyk w jak najlepszym miejscu, jest zarodek 3 mm. Serduszka jeszcze nie widać bo to troszkę za wcześnie. Według wymiarów termin 15 Lutego- też dobrze :D
Z zaleceniami zażywania witamin wróciłam do domu :) ach ten czas powiadania wszystkich chwalenia sie zdjęciem.... Szwagierka dała mi swoje ciążowe rzeczy co by mnie nic nie gniotło w brzuch, teściowa rozpieszczała jedzeniem....tylko tych objawów typowo ciążowych trochę mało, ale ponoć mdłości przychodzą troszkę późnej.
Chodziłam, głaskałam sie po brzuchu....i wypełniałam kalendarz ciąży- taką specjalną książeczkę z księgarni gdzie każdy tydzień jest opisany osobno. Było tam miejsce na zdjęcia z usg zdjęcia brzuszka...no i jak to ciężarna kobieta- skrupulatnie to wypełniałam myśląc o tym że kiedyś dam to mojej córce w prezencie.
Urlop w pl dobiegał końca a mnie zaczynały doskwierać nudności- i się z tego cieszyłam bo wiedziałam że tak ma być :D Po urlopie obwieściłam w pracy ciążę- były gratulacje i uściski.
Po kolejnym 1,5 tyg nudności ustąpiły co mnie zaczęło martwić....jak to? tak szybko?? poza tym te plamienie ....takie ciemnobrązowe... nie za duże bo wielkości śliwki ale jednak....czy coś jest nie tak???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz