czwartek, 25 kwietnia 2013

Coś pięknego??

Jest prawie godzina czwarta nad ranem a ja nie śpię.....czemu? Bo mam przypadłość która sie nazywa- 24h mdłości......jest poprostu masakra....nie da sie pić, jeść...nic....dzisiaj poszłam do sklepu po talerzyki papierowe to myślałam ze na środku sklepu puszczę przyslowiowego pawia.... Kurcze wszyscy lekarze mi mówią, ze przy bliźniakach przypadlosci mogą byc 2x większe...tylko nikt mi nie powiedział jak z tym pracować?? Dlatego jestem na wolnym bo nie daje rady..,musze sobie pomarudzic, bo cóż mi innego zostało..,, wiem, ze bardzo tego pragnełam, ale kurcze zeby bez chwili spokoju.....bleeeee
Zjadłam kawałek bułki i idę sie spróbować położyć spać..,,juz słyszę jak ptaki cwierkają... Nie moge sie doczekać, kiedy nadejdzie ten czas o którym ludzie mowia- ze ciaza to cos pięknego......pożyjemy zobaczymy...,
A tak poza tym to dziękuje za trzymanie kciuków- wczoraj na usg widziałam moje dwa bijace serduszka, a lekarze nie znaleźli przyczyny plamienia wiec to pewno rozpychaja sie Fasolki....no czas 'spać'....

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Serca dwa...serduszka małe dwa....

No kochane ale się porobiło.....
Byłam w Polsce na urlopie i mój mąz długo nie wytrzymał- musiał powiedzieć o ciąży. W sumie nie winę go za to, bo widzę jak się cieszy myślą o tym,że jak Bozia da to będzie dwójka dzieci..... Ja jakoś sie nie cieszyłam zbytnio....bo w ciąży to ja już byłam w przeszłości ale nic z tego nie wyszło, więc teraz podchodzę do tego z małą rezerwą....chociaż do momentu zobaczenia serduszek gdyż nigdy nie było mi to dane...
Miałam iśc do ginekologa w pl,ale akurat w ten dzień moja szwagierka miała wywiadówki więc nici z tego....Pozostało czekać do 26 Kwietnia na usg ustalone przez szpital.....ojj  czas się wlecze...
Nadszedł Piątek- dzień powrotu do UK....i powiem wam,że to była najgorsza podróż mojego życia!! Tak źle się czułam,że jak myślę o tym teraz to się dziwie,że nie ożygusiałam całego autobusu....nigdy więcej.....3 dni odchorowywałam tą podróż...
W poniedziałek miałam wizytę z położną- okazało się,że z ta samą co w 1 ciąży. Godzina wypełniania papierów, próbki do badań i czekanie na to usg.....Na szczęście dowiedziałam się od znajomej,że raz na 2 tyg u mnie w mieście przyjmuje prywatnie ginekolog!! I jak zadzwoniłam, to umówili mnie w tym samym tygodniu na piątek!! Jupiii!!! Tydzień mniej czekania i będe wiedziała co i jak!!
Nadszedł piątek i poszłam na to usg jak na skazanie.....bardzo się bałam pustego jaja jak w 1 ciąży....w poczekalni leciała jakaś smętna muzyka i ledwo powstrzymywałam łzy...i jeszcze to opóźnienie- 40 minut!! Kurcze dobrze,że miałam wsparcie wszystkich dziewczyn z portalu- i to one pomogły mi wytrwać....Nadeszła moja kolej. Weszłam do gabinetu....rozmowa....badanie...i usg.....Lekarz był dosyć zabawny, bo po włożeniu aparatury krzyknął -Jest!! hehe było to nader zabawne :) za chwile pokazał mi moje dwa maluszki i dwa pięknie bijące serduszka!! Boju jak ja sie poryczałam!! są moje dwa maleństwa i żyją!! Mają po centymetrze długości ale tam są i mają się dobrze!! Kamień z serca.....
Niestety mój dobry humor urwał się w niedziele.....jak wstałam to zobaczyłam na wkładce,że plamię... Nie nie nie!! Proszę tylko nie to!! Przecież moje maleństwa żyją!! Proszę  nie dobierajcie mi moich dzieci- tak długo na nie czekałam!!! No i leżenie....cały dzień przeleżałam z nadzieją na to,że to tylko mały epizot, że to maluchy się tylko rozpychają i ma prawo trochę poplamić....tylko ja po 1 stracie nie potrafię zignorować żadnej- nawet najmniejszej plamki na bieliźnie.....Musiałam poczekać do dzisiaj- czyli do poniedziałku,żeby przyśpieszyć usg z piątku...bo nie wytrzymam do piątku w niepewności.....Mam usg w środę i mam nadzieję,że moje maluszki nadaj będą dobrze sie miały......Trzymajcie kciuki....

piątek, 5 kwietnia 2013

3'rd time lucky!!!!!

No juz dłużej nie wytrzymam :)
Mam wiadomość - jakże długo wyczekiwaną....
Jesteśmy w Ciąży!!
Tak dobrze czytacie- znowu się udało!!
Dzisiaj byłam na usg i doznałam kolejnego szoku- mamy 2 zarodki!!! Nie ma jeszcze serduszek, bo to 5 tyg i 2 dni ale liczę na to ,że na kolejnym usg za 3 tyg będzie wszystko pięknie widać :D Trzymajcie kciuki :D

Beta, beta.....wiecznie ta beta...

Jesteśmy po 4 dawkach leków...i czekamy- co dalej. Czy leczenie podziała? czy jednak trzeba będzie ciąć?? kurcze ileż można...
W środę zrobili kolejne  badanie krwi i nie wyszło za dobrze. Beta spadła baardzo mało- a lekarze chcą spadku minimum o 2 tyś.....kurcze pozostaje czekać...
W czwartek z rana zostałam poinformowana,że nie są zadowoleni z wczorajszego spadku i że dzisiaj będą robić zabieg....o kurka....i po to ja się tak trułam,żeby i tak być operowana?? gdzie tutaj jest sens??...
No więc od rana na czczo...zadecydowano,że dla pewności sprawdzą bete jeszcze raz i wezmą mnie na usg....no ale jak mam wypełnić pęcherz jak nie mogę pić?? Podali mi kroplówkę i ściskali ja z całej siły,żeby jak najszybciej zleciała i żeby można iśc na usg....
Po około godzinie byłam już w pokoju do usg. Pani zrobiła badanie i pokazała mi moje dziecię- białą kuleczkę w jajowodzie. Nie rośnie,więc leki w jakiś sposób podziałały. Ciekawa jestem czy w ogóle było coś widać na pierwszym usg, bo mi nie pokazano mi obrazu więc nie wiem....
No po powrocie z usg była już 12:00... czekaliśmy jeszcze na wyniki krwi...no  w końcu i one przyszły. Beta spadła z 10 tys do 8 tyś!! Takie wiadomości chciałam usłyszeć!! boju aż skakałam ze szczęście++ i się pytałam czy to oznacza,że nie będzie zabiegu????
Po konsultacji lekarze zadecydowali,że są zadowoleni ze spadku i nie będą mnie kroić...uff....a może mnie wypiszą??? Kurcze to jest myśl....
Nadszedł piątek i jakże oczekiwana wizyta lekarzy. Jedni mieli wielkie oczy- to ty nie po zabiegu?? Inni zadowoleni,że leczenie jednak podziałało. Nagabywałam ich- to co mogę isć do domu?? Mieliście spadek o 2 tyś??? no....moge isć???
Koło 14 zapadła decyzja- mogę iśc do domu- a zgodzili sie na to tylko ze względu na to,że mieszkam 3 min autem od szpitala i gdyby coś zaczęło sie dziać- szybko dotrę.
No więc w piątek- 5 Października zostałam wysłana do domu- i to nie był koniec leczenia- to był dopiero początek.... Co 2 dni musiałam się stawiać na badanie krwi- żeby monitorować spadek.
Na początku beta spadała pięknie  z 8 tyś na 2 tyś, z 2 tyś na 1,5- więc sobie myślałam,że jakim pędem szybciutko zejdziemy do wymaganych 2....
I tak dobiłam do Listopada, potem nadszedł Grudzień....Styczeń... i Luty...oraz Marzec a moja beta nadal była.....na poziomie 5 jednostek, ale oni chcą 2.....kolejne badanie z 26 marca okazało sie wyjątkowe....