wtorek, 24 września 2013

Dobre rady??? A gdzie w tym jestem ja??

    No więc tak. Każda ciężarna kobieta pewno przez to przeszła. Chodzi o bombardujące nas z każdej stronie 'dobre rady' dotyczące każdej- ale to- każdej sfery dotyczącej nowego małego istnienia które obecnie noszę w sobie jak pielęgnacja, ubiór, karmienie itp. Bądźmy szczere- każda z nas tez dawała takie rady ;) I tak- reasumując kogo w końcu słuchać? Naszych matek? Doświadczonych koleżanek? Specjalistów z gazet i internetu? Położnej? Środowiskowej?? Kurcze głowa mała,żeby to wszytko pomieścić.
   Nasze matki doradzają ( bo w końcu przez to przeszły) tylko w sumie w ciągu 30 lat duuużo się zmieniło- i to pod względem pielęgnacji jak i wychowania więc nie zawsze ich rady są trafione. Koleżanki? w sumie są na bieżąco tylko jak jedna mówi tak a druga- nie nie rób tak bo to złe- rób za to tak...to kogo słuchać? Specjaliści co rusz zmieniają zdanie dotyczące wszystkiego czego się da- chyba w sumie w zależności która firma więcej zapłaci....Położna zaś znowu co innego mówi, środowiskowa też co innego.... Czemu mnie tak natchnęło? Bo ostatnio czytam te mądre gazety, porównuje rady i w sumie jestem w kropce. Na przykład- czego używać do pupy? Talk czy krem? Nasze matki nas pudrowały i jakoś żyjemy, a wczoraj przeczytałam,że broń boju talk czy puder bo on sie zbija w kulki i nie chroni a poza tym zatyka pory! krem? no tak ale nie za dużo bo za to on zatyka te dziurki w pampersach i sie nie wchłania siku. He??? To w końcu co?? Mokre chusteczki czy zwykłe? Mokre mogą uczulać, a zwykłe podrażniać.....No to w czym kąpać? Płyn do kąpieli czy mydełko? Płyn może uczulać, ale mydło może wysuszać..a to czym nawilżać oliwką czy kremem?? Ostatnio rozwaliło stwierdzenie co do tych ochraniaczy do łóżeczek. Żeby ich nie zakładać bo to niebezpieczne bo dzieci mogą sie udusić....?! ale w końcu ktoś je wymyślił,żeby chroniły maleństwa przed zaplątaniem w szczebelki to w końcu jak z tym jest. Albo materacyki do łóżeczka....Na jednym z portali kobiety pisały,że piankowy broń cię ręka boska! teraz  kokosowy bo on najlepszy dla plecków i się nie wgniata jak pianka. ( o cenie już nikt nie wspomni;)). To ja dziękuje Bogu za to,że żyję bo przecież kiedyś nie było kokosowych.....ach.....weź tu nie zwariuj...mogła bym tak bez końca-aaa najlepsze- przeczytałam w najnowszym wydaniu jakieś matczynej gazetki żeby nie obcinać dziecku paznokci co najmniej przez 2 tygodnie!! a i żeby nie kąpać :D Mój tato mi mówił,że kiedyś nie było fotelików dla dzieci hehe ;)
  Kurcze nikt wtedy nie pyta się matki jak ona sie czuje w tym całym zamieszaniu. Więc w sumie gdzie w tym wszystkim jestem ja??- spodziewająca się pierwszego potomka, spanikowana matka? Ta co będzie postawiona przed całkowicie nieznanym sobie tematem?? Ja jestem gdzieś daleko hen hen- liczy się mój brzuch i życie w nim się rozwijające- ja się teraz nie liczę. Rzygasz- no sama tego przecież chciałaś. Boli wszytko i niewygodnie- a czego się spodziewałaś? Nikt nie mówi- będzie ciężko ale dasz rade, będziesz miała chwile załamania ale to normalne-masz prawo itp....nikt nie stawia sie w butach tej biednej spanikowanej kobiety- wszyscy tylko o dziecku. Tylko proszę tego źle zaraz nie odebrać- ja zrobię wszystko żeby moje małe były zdrowe i donoszone ale w tym całym zamieszaniu ja nie mam prawa nawet ponarzekać...Muszę być twarda i koniec pieśni. Nikt sie nie interesuje tym jak ja się czuje gdy ciągle muszę chodzić po lekarzach, trafiam do szpitali, ciągle sprawdzam czy papier czysty...ja sie nie dziwię,że kobiety popadają w depresję jak 9 mcy wszytko tłamszą w sobie i gdy dziecko się rodzi- nadal nikt sie nią nie interesuje. Boli- no przecież rodzisz.. chcesz przeciwbólowe?? kiedyś kobiety rodziły bez....piersi bolą przy karmieniu- no musi boleć na początku....a spróbuj butelkę dać to będziesz szatanicą która szkodzi dziecku ....można by tak bez końca....
   Na szczęście mam jakąś tam wiedzę, swoje przeszłam i wiem, że mam prawo czuć się źle i o tym mówić!jestem tylko człowiekiem a nie super bohaterką i ma prawo mnie cos bolec, mam prawo czuć sie żle i czegoś sie bać. mam prawo popełniać błędy i podejmować własne decyzje. I innym kobietą też to polecam bo inaczej zwariować można!! a teraz powinnam zacząć narzekać ale to innym razem ;)

piątek, 20 września 2013

Tak! Jestem za In- vitro!











Popieralam, popieram i bede popierać! Po ostatnich wypowiedziach, ze dzieci z in vitro sa uposledzone itp dołączam sie do akcji uświadamiającej co to jest in vitro i na czym to polega! Zamin ktoś sie wypowie, niech lepiej dokładnie dowe sie z czym to sie je i ze to nie jest jest zabawa- tylko ostateczność w dążeniu do posiadania rodziny.
Ps, a kościół to powinien wypowiadać sie jako ostatni - bo sami głoszą sprzeczne teorie! Bóg kocha wszystkich tak? To jakim prawem jeden bedzie mi mówił, ze dziecko z in vitro nie jest kochane?? Albo nie zostanie ochrzczone??
Wszystkie dzieci sa cudem- i te poczęte naturalnie i te a in vitro- i trzeba je kochać tak samo mocno bo sa tego warte!!

środa, 18 września 2013

Mamo- śpię z tobą....

    Wiem,że wchodzę na bardzo cienki i drażliwy temat ale jestem bardzo ciekawa co kobiety o tym myślicie i jakie są wasze doświadczenia w tym temacie.
    Więc tak- chodzi mi o spanie niemowlaka z rodzicami w łóżeczku. Piękne łóżeczko w pokoiku jest, z piękną pościelą i co....i nic. Maleństwo śpi na rodzicielskim łożu- nie tylko w ciągu dnia ale także w nocy.... no bo w łóżeczku nie chce spać. I tak sie zastanawiam czy to czy rodzice są w stanie się wyspać wiedząc, że mają niemowlaka pomiędzy sobą?? I najważniejsze- czy to jest bezpieczne zwłaszcza dla noworodka??
   Grzebiąc w pamięci pamiętam znajomą która robiła tak ze swoim dzieckiem- bo dzidzi nie chciał w łóżeczku spać, ale potem też znajoma stwierdziła,że jej jest po prostu wygodniej a i ona tak lubi sie tulić do maluszka...         Czy nam babą rozum odbiera po narodzinach czy jak to jest?? Ja nie byłabym w stanie zasnąć, wiedząc że mam taką kruchą istotę śpiącą koło siebie.. i te poduszki...kołdra...brzeg łózka...i proszę bez tekstów typu- zmienisz zdanie jak urodzisz. Tu chodzi o bezpieczeństwo  małego człowieka- czy zmieniacie zdanie na temat zapinania pasów?? Nie sądzę...
   Jeszcze jedno zagadnienie- pożycie małżeńskie. Czy ono może w ogóle istnieć gdy ma się takie małe bobaski na okrągło w łóżku?? Jak tu się przytulić nie mówiąc o czymś więcej?? Sama jestem ciekawa ile sie związków rozpadło- własnie przez takie postępowanie?? Mojemu mężowi w pracy kilku chłopaków już zaczęło "życzliwie" współczuć- bo łóżku zajmą dzieci i nici z bara bara. To między innymi powiedział facet, którego 3 letni syn nadal z nimi sypia w łóżku.... ja sobie jakoś nie wyobrażam spania z dwójką noworodków w dorosłym łóżku. Nie mówię o stawianiu kojca, czy łóżeczka w całkiem osobnym pokoju bo człowiek by się zajechał tym wstawaniem prze pierwsze kilka mcy ale spanie razem? Gdzie jest rozwiązanie??

wtorek, 10 września 2013

Cykl życia zatacza koło....

    Na początku muszę się wyżalić bo mnie szlag trafi. Tutaj w uk jak kończy ci się lek idziesz do przychodni, wypełniasz kwitek i stawiasz się po 2 dniach na odbiór recepty- bez wizyty u lekarza. No to w Piątek poszłam, złożyłam kwitek i wróciłam po receptę wczoraj koło 17. No i co?? i recepta nie była gotowa bo nie dałam im pełnych 48h!! No więc tłumaczę babie że mi się leki skończyły, a muszę je brać żeby nie dostać zakrzepów krwi w ciąży, ale to jak grochem o ścianę. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi takich problemów. Na pytanie- to co ja mam zrobić babka wzruszyła ramionami i rozmowa się skończyła. Ale się we mnie zagotowało...No to poszłam dzisiaj- znowu- i babka do mnie że po tym jak poszłam to ona zobaczyła,że to sa tabletki które biorę w ciąży i zrobiła receptę od razu!!! AAAA!!!!! Jakbym ja jej tego nie mówiła!!! Grrrrr....No ale wracamy do tematu...

   W życiu pewne są dwie rzeczy- to że się rodzisz i umierasz. Podatków nie liczę, bo niektórzy ich nie płacą ;) więc dla mnie to nie jest pewiak heheh. No więc człowiek rodzi sie i pewnego dnia umrze....brutalne to ale co możemy zrobić. Ja niestety w jednym tygodniu zaznałam oby dwóch rzeczy - nowego życia i śmierci.
  W trakcie jak byłam w szpitalu to mojemu bratu urodził się syn :) tak oficjalnie zostałam ciocią :D poród był dosyć długi, i z komplikacjami juz po samym porodzie ale mały jest zdrowy i waży 4 kg. Niedługo po tym ja sama wyszłam ze szpitala, gdyż na szczęście wszytko się uspokoiło- udało się małe zatrzymać w środku. Z zaleceniami wypoczynku wróciłam do domu. Dwa dni po powrocie dostałam telefon z informacją,że moja ukochana babcia niestety zmarła. Na dodatek zmarła kiedy byłam w szpitalu tylko nikt z wiadomych powodów nie chciał mi o tym powiedzieć...Zanim mi powiedziano mama dzwoniła najpierw do brata wypytać sie o mnie, potem do mojego męża wypytać się co i jak ze mną i dopiero na końcu do mnie. Babcia była od kilku tygodni w szpitalu ale już wszytko było dobrze. zagrożenie życia minęło, rozmawiała jadła trochę, chodziła...i tu nagle zasnęła i się już nie obudziła. Najbardziej mnie boli to,że nie mogłam się z nią pożegnać..że już jej więcej nie zobaczę a ona nie zobaczy swoich prawnucząt.......
Więc siedzę w domu i dużo leże....małe buszują i wiem,że będzie wszytko dobrze, bo babcia czuwa nad nami.......i Cykl życia zatoczył koło....

wtorek, 27 sierpnia 2013

Cholerne de-ża- głupie- wu!

No tak. Wiec zacznę od początku. Rok temu- w ostatni Wtorek Sieprnia poszłam na usg bo byłam w ciazy i brzuch mnie bolal. Na usg pojechałam samochodem, pewna, ze spokojnie wrócę do domu..niestety nie wróciłam...diagnoza ciaza poza maciczna i moj biedny maz musiał mi wszytko przywieźć....
Dzisiaj tez jest oststni tydzień Sierpnia....równo rok od mojej ostatniej chospitalizacji i gdzie jestem? No gdzie? W szpitalu!! To nie jest deja vu tylko cholerne deżawu!!  Ggggrrrrr...ze co,ze z okazji rocznicy musiałam odwiedzić szpital do jasnej ciasnej?? No ale od poczatku...
W niedziele cos mnie kuło po prawej stronie w podbrzuszu- nie okresowe bóle jak na skurcze tylko takie klucie. Pierwsze co pomyslalam, to to ze wiązadla sie rozciagają. Nospa wzięta i lezymy cały dzień. Niestety w pon było gorzej, no ale w koncu dwójka sie pcha nie? Tylko wieczorem cos zaczął mi brzuch twardniec.....a to juz nie było byle co.....ale pojechałam do pracy bo kurcze oststnie 5 dni miałam pracować....po 1,5 godziny poszłam do domu.,,,ciągnęło i nie dało sie siedzieć. Koło 1 nad ranem zadzwoniłam na oddział, opisałam co i jak i kazali przyjechać.
Na poczatku wszytko wyglądało pięknie- mocz ok, ciśnienie ok, dzieci ok...lecz lekarze postanowili zrobić jeden maly test....pobrali jakiś wymaz, pomaczali go w jakimś płynie, doczekali 5minut i dla mojego nieszczęścia wyszedł on pozytywny. To był jakiś test na to czy akcja porodowa sie zaczyna.... Momentalnie wróciłam na oddział porodowy, dostałam kroprlowkę na zatrzymanie skurczy, których w sumie nie czułam, dawkę sterydów dla maluszków na ploca i zostałam wysłana do szpitala który ma lepsza opiekę neonatologiczną w razie gdyby małe chciały wyjść....i moj biedny maz znowu musiał mi pakować torbę....
No i wiec siedzie w szpitalu.....i czekam. Teraz każdy dzień bedzie czekaniem co przyniesie następny. Szczęście w tym wszystkim,ze szyjka zamknięta.....widać moje księżniczki dały mi znać,ze czas skończyć z pracą....ach no to siedzę i czekam na to co przyniesie kolejny dzień....

niedziela, 25 sierpnia 2013

Poszukiwany, poszukiwana.

Uwaga poszukuję kilku części mojego własnego ciała ;)
     Na sam pierw pytam się czy ktoś nie widział mojej dziurki z pępka :D została ona pochłonięta, albo raczej wypchana- w sumie to nie wiadomo kiedy i do tej pory sie nie pojawiła. jakby ktoś widział to proszę dac mi znać :D
    Drugiej części ciała której poszukuje- są moje stopy :D Bawią się one ze mną w chowanego i pojawiają sie czasami jak robię wymach nogą w przód ;) W pozycji stojącej nie mam najmniejszych szans aby je zobaczyć. Na leżąco juz powoli zaczynam mnieć problemy hehe.
  A najdłużej niewidzianą partią mego owego własnego ciała jest moja pisia misia muszelka- jak kto woli nazywać ;) tej to już nie widziałam hohoho! W sumie czasami sie zastanawiam, czy ja ją jeszcze posiadam :P Się sama do siebie śmieję,że teraz wiem jak się czują panowie z wielkim piwnym brzuchem ( oczywiście nie obrażając nikogo- żeby nie było) który oglądają swojego małego tylko w lusterku :D
Więc jakby kto wiedział,gdzie przebywają moje części proszę o kontakt :D

To tak na szybko, dla rozluźnienia niektórym majtołków ;)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Sierpniowe wywody.

    No i kolejny miesiąc ucieka. Bardzo dobrze bo zaczynam się stresować coraz bardziej. No ale na początku dzisiejszy tekst mojego męża w trakcie jak myłam podłogę w kuchni: " Ty weź idź odpoczywaj a nie tu sprzątasz" :D no i jak tu takiego nie kochać ;)
   No a jak my sie czujemy? Ogólnie staram się nie narzekać, bo wiem,że są kobiety co mają o wiele gorzej. Więc jak ktoś sie pyta- jak się czuję- to mówię że jakoś leci- bo nie jest ani bardzo dobrze, ani bardzo źle i jak dla mnie może tak zostać. Tylko dzisiaj znowu mnie obudziła lecąca krew z nosa,  na szczęście szybko przeszło.
   Piękny tydzień urlopu własnie sie- skończył i dzisiaj czas wracać do pracy. Dla tych pytających- tak nadal pracuję. Na szczęście zostały mi tylko 3 tygodnie i basta! Więc odliczamy dni. Nie będę udawać- jest coraz ciężej spędzać te kilka godzin w pozycji siedzącej ale cóż...już ostatnie 15 razy w pracy- dam radę....oby ;)
   A co robiłam podczas tygodnia wolnego?? Zapytajcie moją pralkę hehe. Prałam, prałam i jeszcze raz prałam. Udało mi się dorwać cały zestaw ciuszków praktycznie do 2 roku życia. To sem siedziałam, segregowałam i zaczęłam prać od najstarszych. Chciałabym się ze wszystkim wyrobić tak do ok 30 tygodnia bo z innego portalu co mam 2 dziewczyny w ciąży bliźniaczej- oby dwie są na patologii ciąży bo im się szyjka skraca...Kurcze trochę się przestraszyłam bo jedna jest w 28 a druga w 33 tygodniu i oby dwie na patologii....ajaj. Oby moja szyjka miała się dobrze,bo tutaj w Uk nie badają kobiet ginekologiczne w czasie ciąży.... Pozostaje trzymać kciuki i modlić sie o to,żeby maluchy siedziały w brzuszku jak najdłużej sie da.
  No na mnie czas. Trzeba coś zjeść przed pracą,żeby  dzieci nie były głodne ;)

piątek, 26 lipca 2013

Jestem z kosmosu!

No tak...wygląda na to jest jestem kosmitką!! tak! a skąd to wiem?? bo jestem w ciąży bliźniaczej ;) heheh. No juz opowiadam czemu.
     Za każdym razem gdy spotykam kogoś, kto nie wie,że jestem w ciąży to dostaję serię standardowych pytań: jesteś w ciąży? jak daleko? co będziecie mieli? No i na pierwszą odpowiedz twarz normalna, na drugą odpowiedz też ale przy trzeciej odpowiedzi reakcje się drastycznie zmieniają. Jedni zaniemówią na kilka sekund, inni zaczynają mi współczuć (ale że niby czemu??) a jeszcze inni wdrażają kolejną serie pytań: a czy miałaś In Vitro, a czy w rodzinie sa bliźniaki, a to już nie będziecie mieli więcej dzieci?? Kurcze no!!
  Po pierwsze chciałabym wszystkim przekazać że ciążą bliźniacza nie jest niczym niespotykanym! Statystycznie trafia sie jedna na 80 porodów a według najnowszych akermańskich badań teraz nawet jedna na 33 porody!! Rozumiem 5 raczki są dosyć niespotykane ale bliźniaki? Ludzie litości....No do tego te pytanie o poczęcie. Bo chyba dla niektórych już normalnie w tych czasach robić dzieci sie nie da...Ja zaczęłam odpowiadać,że mąż strzelał dwa razy ;)  albo że dzieci powstają z miłości ;) i temat się kończy :D
    Co mnie też zastanawia- czemu nagle ludzie chcą tak bardzo wiedzieć czy mam bliźniaki w rodzinie?? a co to niby zmieni w tym,że jestem w ciąży bliźniaczej?? Co to zmieni w ich życiu?? A co to zmieni w moim życiu że nikt nie ma bliźniaków?? Przecież z tego powodu nie oddam jednego ani nic nie??
   No ale najlepsze są teksty typu- współczuję ci.....a niby kurna czemu??  Tego to nie rozumiem. Ja jestem dorosła i w pełni zdaje sobie sprawę z tego,ze wychowywanie dzieci to nie jest bułka z masłem, że będą gorsze i lepsze dni, że czasami będę miała dosyć,że będę niewyspana ale czemu mam żałować,że mam bliźniaki?? Ja osobiście czuję się błogosławiona i obdarowana przez Boga. Po dwóch stratach ciąża bliźniacza jest dla mnie znakiem. Nie chcę żadnego współczucia, chce żeby ludzie po prostu cieszyli się ze mną.
  No i ostatnia kwestia- to już więcej dzieci nie będzie?? To że teraz popularny jest model rodziny to 2+1, to że wy macie tylko po jednym dziecku i nie chcecie więcej to nie znaczy,że ja tez tak mam zrobić! Jak będzie mnie stać ( no niestety w tych czasach tez trzeba o tym myśleć) i będe na tyle sprawna zdrowotnie,że dam rade, to na pewno będzie więcej dzieci. Jestem przed trzydziestką i mam wiele lat prokreacji przede mną ;) Ja tez pochodzę z rodziny- teraz dziwnie nazywanej- wielodzietną- było nas troje- i nie wyobrażam sobie mniejszej rodziny. Jestem kobietą i dla mnie najważniejsza jest rodzina!!  I kij w oko tym którym to się nie podoba! No :D

wtorek, 23 lipca 2013

Opijamy Połówkowe :D

Witam moje 'czytelniczki'  :) Nie sądzę,żeby jacyś panowie mnie śledzili hih więc będę pisać do was moje kochane :D
No dzisiaj w końcu- po ponad dwu miesięcznym czekaniu- miałam usg. Nie będę ukrywać- im było bliżej do usg tym było ze mną gorzej -psychicznie. Niespokojne spanie-budzenie sie co 2 godziny....o dziwo tylko jeden zły sen.....w pracy ciągłe myślenie czy z maluszkami wszytko dobrze, tym bardziej,że zauważyłam rożną aktywność dzieci i to nie dawało mi spokoju.
No i nadszedł dzień 22 Lipca. Wstałam, zjadłam i poszłam do pracy. Cała nocka minęła mi na myśleniu o tym,że za kilka godzin będzie usg i sie dowiem co i jak. Głupio tak pisać, ale nawet myślałam czasami czy moja piękna bajka bliźniaczej ciąży nie zostanie zrujnowana tekstem typu- dzieci są chore...albo coś jest nie tak. Nie dawało mi to spokoju...czy już zasłużyłam na to żeby mieć dwójkę zdrowych dzieci?? Czy już wystarczająco się wycierpiałam czy jeszcze los mi coś dołoży??
No więc 8 rano stawiłam się w szpitalu na oddziale 10B. Nie musiałam długo czekać bo pora dosyć wczesna, więc na USG poszłam juz około 8:05. Z pełnym pęcherzem położyłam sie na kozetce i czekałam. Standardowo żel na brzuch i jedziemy. Co mi sie tutaj podoba to to że od razu pokazują ci bijące serduszka a potem przechodzą do swojej roboty czyli badań dzieci. Powiedziałam od razu,że chce znać płeć. No i to czekanie. Boju te pół godziny ciągnęło się w nieskończoność. Jeszcze do tego te problemy z oddychaniem- coś ostatnio małe uciskają i czasami mam problemy z zaczerpnięciem oddechu. No ale leżałam i czekałam. Zaciskałam kciuki żeby jednak wszytko było dobrze....żeby w końcu los sie do nas uśmiechnął. Pewno ktoś zapyta czy mąż ze mną poszedł. Odpowiedz brzmi nie....siedział w domu i czekał aż wrócę. Chciałam żeby poszedł ale widziałam,że on się po prostu boi- obi sie tak samo jak ja że usłyszy coś złego....
No więc leżę i czekam. W końcu pani odwraca monitor w moja stronę i wszystko tłumaczy- jak leżą, kto mnie okopuje z prawej strony i....że nie zauważyła żadnych cech męskich...co to dla nas oznacza?? Dwie Babki!! W sumie byłam lekko w szoku że dwie dziewczyny. Radość mieszała się z lekkim niedosytem,że jednak nie dam mężowi syna....
Pojechałam do domu a on siedzi i czeka. Powiedziałam,że niestety pisiorka żadnego nie było widać- dwie dziewuchy. Też widziałam lekki zawód bo liczył na parkę ale coż- co zrobił to ma ;) Wiedziałam,że tak jak ja- on musi się z tymi wieściami przespać i oswoić. W końcu bliźniaki w domu to nie przelewki hih.
Po południu kolejna wizyta w szpitalu- tym razem u lekarza. Pani mi wytłumaczyła,że według usg wszystko wygląda dobrze- i tego sie trzymam!! Łożyska wysoko więc i to dobra wiadomość. Cesarka ok 38 tygodnia. Kolejne usg za 4 tygodnie- i z tego się cieszę bo teraz częściej będę widzieć maluszki :D
No więc ja i mąż oswajamy sie z myślą,ze niedługo w domu będą z nami dwie dziewczynki :) i powoli na tą myśl zaczynam sie coraz szerzej uśmiechać :D

poniedziałek, 8 lipca 2013

Strach ma imię- przedwczesny poród....

No i musiało to w końcu nastąpić...dopadło mnie myślenie....ach za dużo będzie sie działo w ciągu następnego miesiąca- dwóch....
Już za dwa dni- 10 Lipca, wizyta u położnej...potem 13 Lipca nieszczęsna rocznica- w tym dniu dowiedziałam się,że z naszej pierwszej ciąży nie będzie dziecka.....potem 23 usg....26 lekarze....1 sierpnia było poronienie....2 sierpnia moje urodziny....oj ciężki miesiąc oj ciężki....

Dodatkowo teraz kiedy zaczynam czuć ruchy jest jeszcze gorzej....no niby powinno być lepiej ale nie jest. Czekam z niecierpliwością na każdy ruch, na każde kopnięcie czy poruszenie,żeby wiedzieć że u małych wszystko w porządku. Dzisiaj nie chcą tak mocno kopać jak przez ostatnie dwa dni i włącza się panika...dobrze,że mam ten aparat do słuchania tętna płodu bo inaczej bym chyba wylądowała w psychiatryku....ale i tak myślę i czekam....ach....pewno niektórzy powiedzą- przesadza. staraczki pewno pomyślą- ja bym chciała być w ciąży a ona narzeka....ale te co przeszły przez stratę na pewno zrozumieją co mam na myśli...strach wcale nie kończy sie wraz z minięciem 3 mcy ciąży...on się wręcz potęguje z każdym tygodniem. Teraz jestem w takim tygodniu że dzieci są dosyć duże,ale nie wystarczająco duże żeby przeżyć....byle do 24 tygodnia wtedy z każdym dniem ich szanse na przeżycie na zewnątrz będzie rosło...teraz to jest moja największa obawa. tym bardziej,że mieszkam w kraju który podchodzi olewczo do takich spraw...obym nie musiała szukać od nich pomocy..
No to ja i moja panika siedzimy i oglądamy tv....i odliczamy każdy dzień....

niedziela, 30 czerwca 2013

Dla dziewczyn z portalu.

   No kolejny tydzień ucieka. W sumie ja się ciesze, bo dla mnie każdy dzień to katorga- to wieczne czekanie. Staje się odludkiem, gdyż za bardzo się boje o moje małe. Dlatego postanowiłam wytłumaczyć dziewczynom z portalu dlaczego nie udzielam się wątkach staraczkowych- uważam,że im to się należy.            
   Pewno niektóre dziewczyny pomyślały- a ta jest już w ciąży to do nas nie zagląda- a nie o to chodzi. Po pierwsze jeszcze na starym portalu zostałam upomniana,że na wątku staraczkowym nie powinnam sie chwalić ciążą.... i od tego czasu  staram się nie udzielać.
   Po drugie pamiętam jak mnie drażniły 'dobre rady' matek i kobiet będących w ciąży.....wtedy inaczej się na to wszytko patrzy. Teraz mi głupio za takie myślenie, ale gdy człowiek czegoś tak bardzo pragnie a sie nie udaje- przestaje czasami reagować racjonalnie.
  No a po ostatnie- strach. Im jestem dalej tym bardziej się boje...że ktoś mi je odbierze w ostatnim momencie a tego bym nie zniosła. Staram sie nie oglądać dokumentów o chorobach dzieci ani nie czytać o kolejnych stratach.... Dlatego dziewczyny wybaczcie,że się nie udzielam ale po prostu nie mogę...Jestem ciągle z wami myślami i kibicuje wam w staraniach z całej siły: Inuś, Yvone, Przyszlawiosna, Mosia, Caroline, Oopsy, Malineczka, Koliberek i Nietoperek...chyba nie zapomniałam nikogo?? Dziewczyny jestem z wami całym sercem. Do kolejnego usłyszenia.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rocznica.....

Witam was kochani.
   Długo zbierałam sie do tego posta, gdyż nie jest łatwo wracać do tak bolesnej przeszłości....no i moja babcia tez trafiła w ciężkim stanie do szpitala...udar...respirator....tak się bałam,że nie zobaczy swoich prawnuków ale już jest lepiej więc zobaczy i tego sie trzymam! No ale wracamy do tematu.....
    Mamy Czerwiec...w sumie już połowa za nami...no ale pamiętam jak dzisiaj,że pierwsze dwie kreski na teście użalam dokładnie 1 Czerwca 2012 roku. A z kąt tak dobrze to pamiętam?? Bo w ten sam dzień przylatywali moi rodzice do nas w odwiedziny i  także były urodziny mojej mamy. Aj było co świętować. Pamiętam płacz mojej mamy, tato zamarł na kilka sekund z niedowierzania, a moja jeszcze nie szwagierka ze śmiechem- czemu tak spokojnie to mówię..oj pamiętam pamiętam. Były łzy szczęścia, uściski i oczywiście typowo polskie oblewanie wszystkich trzech okazji. Kurcze jak teraz o o tym myślę to przychodzi mi do głowy- jaka jak byłam wtedy naiwna. No może naiwna to ciężkie słowo, ale teraz tak myślę. Byłam naiwna,że od razu się uda...że od teraz pójdzie wszytko jak po maśle no bo w końcu jestem już w ciąży tak?? Tyle czasu zajęło nam zajście w ciążę,więc teraz będzie dobrze?! Ta.....

    Rok później nadal nie mam maluszka leżącego w łóżeczku, ale jesteśmy w ciąży i to już 16 tydzień. Kurcze powoli powoli ale zaczynam głęboko wierzyć w to,że w końcu się uda. Że z dwoma aniołkami w niebie damy teraz radę! tylko ja już bym chciała czuć się trochę chociaż lepiej...bez tych mdłości...wymiotów....chronicznych bólów głowy... no jest ten 2 trymestr i chciałabym się cieszyć jedzeniem i spacerami ale się zbytnio nie da....Ale dla maluszków dam rade! Byle by  były całe i zdrowe- ja dam radę!!

niedziela, 26 maja 2013

Wyrzeczenia....

Witam was.
Tak nie mogąc zasnąć myślałam o tych wszystkich wyrzeczeniach co kobieta w ciąży musi przestrzegać i sie im poddawać.
W sumie jedne z najważniejszych to nie palić i nie pić- oczywiście alkoholu ;) dla mnie to akurat nie jest problemem. Nigdy nie paliłam, a alko może dla mnie nie istnieć więc obyło sie bez większego bólu. ale jak widzę,że kobiety w ciąży kopcące albo z browcem w ręce to mi się aż nóż otwiera w kieszeni!! Zero poszanowania dla rozwijającego sie życia....a słyszeliście o tej kobiecie co miała 5 promili i jej dziecko urodzone miało ponad 4??? Takim matką od razu powinno sie odbierać prawa rodzicielskie!! bo jak nie umie zadbać o dziecko w łonie to co dopiero będzie późnej???? Normalnie szkoda gadać....
No ale wracając do wyrzeczeń. Wiadomo, niektóre jedzenie trzeba odstawić, niektóre zajęcia- ale ja jako kobieta po przejściach jestem w stanie nawet przestać oddychać jakby ktoś mi powiedział,że to pomaga hih ;)
Jedynie czego nie mogę przeboleć jest wesele w sierpniu....w piątek przyszło zaproszenie od mojej ukochanej psiapióły z polski. Tak się na to wesele cieszyłam!! Niektórzy pewno powiedzą- a jeszcze tyle wesel będzie itp.....Ale to nie o to chodzi. Zawsze w życiu ma się kilka wybranych osób, na które wesela czeka się całe młodociane życie- ja mam takie 4 osoby a to wesele jest tym pierwszym z tej czwórki. Tak długo na nie czekałam i nie mogę jechać....Czemu?? bo ja jestem w uk a wesele jest w pl...lecieć już nie polecę, bo będę za wysoko w ciąży a w ogóle z bliźniakami nie będę ryzykować lotu....a siedzieć w autobusie 24h w jednej pozycji to chyba bym nie udźwignęła...więc nie mam wyboru....sama sobie mówię,że  dla dzieci wszystko ale jednak ten smutek pozostaje....tym bardziej jak pamiętam, że w mojej pierwszej ciąży mówiłyśmy- dziecko urodzi się w lutym i na sierpień akurat podrośnie...potem w drugiej ciąży mówiłam,ze w jak w Maju się urodzi, to do sierpnia zdążę wyrobić paszport....a teraz.....Nikt  ze znajomych w Polsce jeszcze nie wie o mojej ciąży- nie chcieliśmy za szybko mówić-nawet przyszła panna młoda nie wie....będę jej musiała powiedzieć niedługo....będzie ciężko ale pewno w momencie przyjścia na świat mojej bandy wszystkie smutki i wyrzeczenia zostaną wynagrodzone :D i tego sie trzymam!!

piątek, 24 maja 2013

już jestem- nie uciekłam :)

Witam was kochani :)
Nie uciekłam od was- o nie! tak łatwo sie mnie nie pozbędziecie :P

Nie pisałam z kilku powodów- po pierwsze okropne mdłości- tak długo wyczekiwane dały mi się ze znaki- oj dały...zmęczenie- spałam po 13-15 godzin dziennie....i strach?? W sumie może bardziej to ,że nie chciałam za wcześnie cieszyć się naszym szczęściem....za dużo przeszłam i boje się zbytnio....w sumie nie ja sama....mój mąż ma to samo. Boi się zbytnio cieszyć,żeby znowu nie zaznać tak bolesnego zawodu i ja go rozumiem.
No ale co tam u mnie sie działo?? no dzisiaj byliśmy na kolejnym usg i maluszki rosną jak na drożdżach :)  mają prawie po 6 cm i zostało potwierdzone,że to bliźniaki dwu jajowe więc leki+ mojej jajniki dały radę nawet za bardzo ;) hih ale narzekać nie mam zamiaru:)
Poza tym w pracy moje chłopaki niedawno zaczęli się dowiadywać,że jestem w ciąży a niektórzy cwaniaki do mnie z tekstem- ja wiedziałem juz od kilku mcy...ja wiedziałem od  8 tyg....taaaaa....oni wszyscy wiedzieli o mojej ciąży zanim zaszłam w ciąże, albo zanim sama sie dowiedziałam ;) hehe ale chłopy wiedzą lepiej :P

No a poza tym prawie skończył nam się najbardziej strachliwy trymestr i powoli zaczynam sie cieszyć tym,że jestem w ciązy...delikatnie ale się cieszę- tak w  serduszku ;)

No kochane a na koniec dla ukojenia serc zdjęcie moich tak długo wyczekiwanych bobasków :)

czwartek, 25 kwietnia 2013

Coś pięknego??

Jest prawie godzina czwarta nad ranem a ja nie śpię.....czemu? Bo mam przypadłość która sie nazywa- 24h mdłości......jest poprostu masakra....nie da sie pić, jeść...nic....dzisiaj poszłam do sklepu po talerzyki papierowe to myślałam ze na środku sklepu puszczę przyslowiowego pawia.... Kurcze wszyscy lekarze mi mówią, ze przy bliźniakach przypadlosci mogą byc 2x większe...tylko nikt mi nie powiedział jak z tym pracować?? Dlatego jestem na wolnym bo nie daje rady..,musze sobie pomarudzic, bo cóż mi innego zostało..,, wiem, ze bardzo tego pragnełam, ale kurcze zeby bez chwili spokoju.....bleeeee
Zjadłam kawałek bułki i idę sie spróbować położyć spać..,,juz słyszę jak ptaki cwierkają... Nie moge sie doczekać, kiedy nadejdzie ten czas o którym ludzie mowia- ze ciaza to cos pięknego......pożyjemy zobaczymy...,
A tak poza tym to dziękuje za trzymanie kciuków- wczoraj na usg widziałam moje dwa bijace serduszka, a lekarze nie znaleźli przyczyny plamienia wiec to pewno rozpychaja sie Fasolki....no czas 'spać'....

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Serca dwa...serduszka małe dwa....

No kochane ale się porobiło.....
Byłam w Polsce na urlopie i mój mąz długo nie wytrzymał- musiał powiedzieć o ciąży. W sumie nie winę go za to, bo widzę jak się cieszy myślą o tym,że jak Bozia da to będzie dwójka dzieci..... Ja jakoś sie nie cieszyłam zbytnio....bo w ciąży to ja już byłam w przeszłości ale nic z tego nie wyszło, więc teraz podchodzę do tego z małą rezerwą....chociaż do momentu zobaczenia serduszek gdyż nigdy nie było mi to dane...
Miałam iśc do ginekologa w pl,ale akurat w ten dzień moja szwagierka miała wywiadówki więc nici z tego....Pozostało czekać do 26 Kwietnia na usg ustalone przez szpital.....ojj  czas się wlecze...
Nadszedł Piątek- dzień powrotu do UK....i powiem wam,że to była najgorsza podróż mojego życia!! Tak źle się czułam,że jak myślę o tym teraz to się dziwie,że nie ożygusiałam całego autobusu....nigdy więcej.....3 dni odchorowywałam tą podróż...
W poniedziałek miałam wizytę z położną- okazało się,że z ta samą co w 1 ciąży. Godzina wypełniania papierów, próbki do badań i czekanie na to usg.....Na szczęście dowiedziałam się od znajomej,że raz na 2 tyg u mnie w mieście przyjmuje prywatnie ginekolog!! I jak zadzwoniłam, to umówili mnie w tym samym tygodniu na piątek!! Jupiii!!! Tydzień mniej czekania i będe wiedziała co i jak!!
Nadszedł piątek i poszłam na to usg jak na skazanie.....bardzo się bałam pustego jaja jak w 1 ciąży....w poczekalni leciała jakaś smętna muzyka i ledwo powstrzymywałam łzy...i jeszcze to opóźnienie- 40 minut!! Kurcze dobrze,że miałam wsparcie wszystkich dziewczyn z portalu- i to one pomogły mi wytrwać....Nadeszła moja kolej. Weszłam do gabinetu....rozmowa....badanie...i usg.....Lekarz był dosyć zabawny, bo po włożeniu aparatury krzyknął -Jest!! hehe było to nader zabawne :) za chwile pokazał mi moje dwa maluszki i dwa pięknie bijące serduszka!! Boju jak ja sie poryczałam!! są moje dwa maleństwa i żyją!! Mają po centymetrze długości ale tam są i mają się dobrze!! Kamień z serca.....
Niestety mój dobry humor urwał się w niedziele.....jak wstałam to zobaczyłam na wkładce,że plamię... Nie nie nie!! Proszę tylko nie to!! Przecież moje maleństwa żyją!! Proszę  nie dobierajcie mi moich dzieci- tak długo na nie czekałam!!! No i leżenie....cały dzień przeleżałam z nadzieją na to,że to tylko mały epizot, że to maluchy się tylko rozpychają i ma prawo trochę poplamić....tylko ja po 1 stracie nie potrafię zignorować żadnej- nawet najmniejszej plamki na bieliźnie.....Musiałam poczekać do dzisiaj- czyli do poniedziałku,żeby przyśpieszyć usg z piątku...bo nie wytrzymam do piątku w niepewności.....Mam usg w środę i mam nadzieję,że moje maluszki nadaj będą dobrze sie miały......Trzymajcie kciuki....

piątek, 5 kwietnia 2013

3'rd time lucky!!!!!

No juz dłużej nie wytrzymam :)
Mam wiadomość - jakże długo wyczekiwaną....
Jesteśmy w Ciąży!!
Tak dobrze czytacie- znowu się udało!!
Dzisiaj byłam na usg i doznałam kolejnego szoku- mamy 2 zarodki!!! Nie ma jeszcze serduszek, bo to 5 tyg i 2 dni ale liczę na to ,że na kolejnym usg za 3 tyg będzie wszystko pięknie widać :D Trzymajcie kciuki :D

Beta, beta.....wiecznie ta beta...

Jesteśmy po 4 dawkach leków...i czekamy- co dalej. Czy leczenie podziała? czy jednak trzeba będzie ciąć?? kurcze ileż można...
W środę zrobili kolejne  badanie krwi i nie wyszło za dobrze. Beta spadła baardzo mało- a lekarze chcą spadku minimum o 2 tyś.....kurcze pozostaje czekać...
W czwartek z rana zostałam poinformowana,że nie są zadowoleni z wczorajszego spadku i że dzisiaj będą robić zabieg....o kurka....i po to ja się tak trułam,żeby i tak być operowana?? gdzie tutaj jest sens??...
No więc od rana na czczo...zadecydowano,że dla pewności sprawdzą bete jeszcze raz i wezmą mnie na usg....no ale jak mam wypełnić pęcherz jak nie mogę pić?? Podali mi kroplówkę i ściskali ja z całej siły,żeby jak najszybciej zleciała i żeby można iśc na usg....
Po około godzinie byłam już w pokoju do usg. Pani zrobiła badanie i pokazała mi moje dziecię- białą kuleczkę w jajowodzie. Nie rośnie,więc leki w jakiś sposób podziałały. Ciekawa jestem czy w ogóle było coś widać na pierwszym usg, bo mi nie pokazano mi obrazu więc nie wiem....
No po powrocie z usg była już 12:00... czekaliśmy jeszcze na wyniki krwi...no  w końcu i one przyszły. Beta spadła z 10 tys do 8 tyś!! Takie wiadomości chciałam usłyszeć!! boju aż skakałam ze szczęście++ i się pytałam czy to oznacza,że nie będzie zabiegu????
Po konsultacji lekarze zadecydowali,że są zadowoleni ze spadku i nie będą mnie kroić...uff....a może mnie wypiszą??? Kurcze to jest myśl....
Nadszedł piątek i jakże oczekiwana wizyta lekarzy. Jedni mieli wielkie oczy- to ty nie po zabiegu?? Inni zadowoleni,że leczenie jednak podziałało. Nagabywałam ich- to co mogę isć do domu?? Mieliście spadek o 2 tyś??? no....moge isć???
Koło 14 zapadła decyzja- mogę iśc do domu- a zgodzili sie na to tylko ze względu na to,że mieszkam 3 min autem od szpitala i gdyby coś zaczęło sie dziać- szybko dotrę.
No więc w piątek- 5 Października zostałam wysłana do domu- i to nie był koniec leczenia- to był dopiero początek.... Co 2 dni musiałam się stawiać na badanie krwi- żeby monitorować spadek.
Na początku beta spadała pięknie  z 8 tyś na 2 tyś, z 2 tyś na 1,5- więc sobie myślałam,że jakim pędem szybciutko zejdziemy do wymaganych 2....
I tak dobiłam do Listopada, potem nadszedł Grudzień....Styczeń... i Luty...oraz Marzec a moja beta nadal była.....na poziomie 5 jednostek, ale oni chcą 2.....kolejne badanie z 26 marca okazało sie wyjątkowe....

niedziela, 24 marca 2013

'Zabić', żeby przeżyć.....

Witajcie. Jakoś ostatnio nie mam weny...za bardzo się chyba denerwuje i zastanawiam czy ta @ znowu przyjdzie czy nie...tak bym chciała żeby już nie przyszła....To był mój pierwszy cykl z tabletkami na owulacje. Tak bardzo bym chciała,żeby się udało, ale jednocześnie wiem, że porażka jest tak samo możliwa jak zwycięstwo.  No cóż, zostało 4 dni.......
......................................................................................
      Dostałam zastrzyk...jak ja to wtedy mówiłam- zastrzyk który zabije mi dziecko....Wiem, że może wydaje się wam, że to mocne słowa , ale wtedy tak własnie myślałam... Jak ja nie zabije to ciąża może zabić mnie.....ach.....
W następny dzień pobrali krew żeby sprawdzić poziom beta hcg...niestety nadal rosło. Lekarze uspokajali, ze to dopiero kilka godzin po zastrzyku wiec jutro znowu zrobią badania krwi i się okaże. Pozostało czekać do Piątku. Byłam w tej 4 osobowej sali, z ciężarną po mojej lewicy, straszą panią i młoda dziewczyna po delikatnym zabiegu po drugiej stronie pokoju. Niestety telewizory i radio przy łóżkach nie działało, wiec zostało mi czytanie gazet. Dobrze,ze było tam trochę tego, bo inaczej bym chyba od głowy dostała- bo o wyjściu do sklepiku nie było mowy! I tak minął kolejny dzień w szpitalu....
Nastał wyczekiwany piątek- dwa dni po zastrzyku. Ale byłam pozytywnie nastawiona! Beta spadnie i będę mogła iść do domu! Taaaa teraz wiem jaka byłam naiwna w swoim pozytywnym nastawieniu....No to pobrali krew i pozostało czekanie.....ojjjj jak się zdziwiłam jak przyszła lekarka z wynikami....beta wzrosła z 8 tys do ponad 10 tys!! Lekarze dziwili się, ze nie rozerwało mi jeszcze jajowodu! Powiedzieli, że idą się naradzić i mnie zostawili samą. Załamka...No i zaczęłam myśleć- co to dla mnie oznacza? Że co, że trułam się na darmo? Ze i tak zabieg będzie??
Po około 15 minutach lekarze wrócili. Myślałam,że od razu zabieg,ale jednak zadecydowano inaczej- podadzą mi druga dawkę chemii ...w sumie dużo szczegółów z tego nie pamiętam .. szczegółów rozmów i ludzi..Chyba mój mózg chce pozbyć sie tego złego czasu z pamięci....wiem, ze dostałam kolejny zastrzyk wieczorem i tak Piątek się zakończył.....
Nastała sobota. Kolejne badanie krwi z rana i kolejne czekanie na wyniki....Znacie te teksty z ulotek o działaniach ubocznych leków?? No mnie dopadły takie działania....wymioty...nudności...bóle głowy...a jak sie później okazało był to dopiero 2 zastrzyk...
Przyszły wyniki...nic nie spadło....ale tez nie nie urosło.....hmm.....no i co to oznacza?? że juz podziałało tak??? No i znowu lekarze wyprowadzili mnie z błędu- oj dziecko- to oznacza jeszcze jedną dawkę chemii na następny dzień......Więc gdy nastała Niedziela otrzymałam 3 dawkę....byłam już tym wykończona- ile można??  To będzie już 3 dawka a miała być tylko jedna! Czy to oznacza dłuższą przerwę w staraniach?? Pół roku za każdą dawkę?! Chyba bym tego nie zniosła...Tyle lat już czekam a miałabym czekać następne 1,5 roku?? Przy pierwszej sposobności zapytałam się o to- na szczęście okazało się, że to liczy się pól roku od ostatniej dawki...ufff....chociaż tyle dobrego.
No więc czekałam na kolejne badania krwi.....życie w szpitalu mijało mi od badania od badania..od wyników do wyników....od zastrzyku do zastrzyku....czyli jest już Poniedziałek...kolejne badanie....iiiii????? Nic....wielkie duże nic!!! nie rośnie, ale tez nie spada!!  No i co????? Kolejna dawka?? Już 4?? Kurcze chyba zostanę jasnowidzem...Kolejna- 4 juz dawka została podana mi  we wtorek.........

sobota, 16 marca 2013

Dwa razy.....

Właśnie otrzymałam piękny wiersz...tak dosadnie oddający moją sytuację....tak prawdziwy....
Koliberek dziękuję ci bardzo :*


Dwa razy byłaś już blisko spełnienia.
Dwa razy uwierzyłaś w swoje marzenia.
Dwa razy musnęłaś szczęście palcami.
I dwa razy zapłakałaś gorzkimi łzami.
Już nie masz siły. Stoisz zgarbiona
i czekasz cudu. Czy się dokona?
Być może tak, a może nie.
Wyciągnij przed siebie dwie dłonie swe -
to nimi możesz zbudować szczęście.
To one będą pieściły dziecię,
jeśli uwierzysz, że zmienisz los,
że to Ty masz decydujący głos
.