poniedziałek, 25 lutego 2013

Jajowód dobrym miejscem na ciąże.....

No plamię....idzie już okres....a myślałam że się udało...cóż nic nie pozostaje tylko konturować opowieść..
........................................................................................................................
No więc tak.....jest 26 Września.....Bóle brzucha były masakryczne i nadszedł czas na to wyczekiwane usg.... Musiałam się stawić w szpitalu na 9:00 rano. Mąż był co dopiero po nocce więc koleżanka zaoferowała sie że ze mną pójdzie- tak dla psychicznego wsparcia..Dopiero później okazało się jak bardzo była mi ona potrzebna...
No i nadszedł czas na moje usg....jakie emocje mną targały? w sumie.... wierzcie lub nie, ale nie było paniki...w sumie bardziej był spokój i taka obojętność....no bo przecież to był tylko bul brzucha nie? to nie było nic związanego z moją ciążą nie?? no i tu się myliłam....
Najpierw było usg brzuszne...kurcze i znowu ta cisza- jak ja nienawidzę tej durnowatej ciszy!!! Czy ci lekarze nie mogą ci mówić co robią i co widzą??? No więc tak....robią to usg brzuszne....robią.... robią....i nic nie mówią!!!....każą się iść wysikać i robią usg dopochwowe żeby znaleźć dzidzi....i szukają.....szukają...i ta cisza!!!!  I wiecie co było w tym najlepsze?? że miałam usg robione przez praktykanta więc nie za bardzo mnie dziwiło że trwa to tyle lecz nagle pani doktor która nadzorowała ucznia zamieniła się miejscem z praktykantem....ojjjj nie wróżyło to dobrze....Po chwili pani doktor mówi że nie widzi ciąży.......że jak??? że niby co to znaczy??? Że za wcześnie?? ojj nie nie nie.....że ciąża może i jest ale nie ma jej w macicy... no i nie wytrzymałam i powiedziałam-  To gdzie do k... nędzy jest ta ciąża?? Chciałam odpowiedzi i ją dostałam....ciąża usadowiła się w prawym jajowodzie...... Szok....niedowierzanie i strach- to co wtedy czułam.....niestety znam się na biologi i wiedziałam co to oznacza...że dziecka nie będzie...znowu....... Po chwili zaczęłam płakać...jak to??? czemu znowu ja?? czemu nie mogę po prostu zajść w ciąże i urodzić??? Czemu znowu muszę przez to przechodzić?? Niecałe dwa miesiące po pierwszym poronieniu znowu to samo?? Znowu płacz...smutek....brak nadziei i zło na cały świat......
Zostałam odesłana do osobnego pokoiku gdzie czekała na mnie już moja koleżanka....i wtedy własnie dziękowałam jej że jest przy mnie....Płacz...płacz...płacz...........................

niedziela, 17 lutego 2013

Ciąża akt drugi

Po jakże ciężkim urlopie w Polsce wrośliśmy do naszych starań o potomka. Okres dostałam równo miesiąc po poronieniu...tylko był jakiś taki skąpy....
Zaczynałam czuć się trochę dziwnie.....cera znowu wypiękniała jak w ciąży, znowu odrzuciłam słodkie....i te młodości.....był 21 września i licząc od  okresu było trochę za wcześnie na objawy ciąży.... Nie dawało mi to spokoju i zrobiłam test.....nie zagadnienie...wyszedł POZYTYWNY,!!!!.
Boju do tej pory mam przed oczami te grube dwie kreski na teście.... I wiecie co zrobiłam.... poryczałam się !  Nie, nie ze szczęścia- to by było z byt piękne...popłakałam się ze strachu- że znowu może mnie to spotkać- że znowu stracę to co dla mnie tak cenne...
Tak śmieszne bywa ,ze zawsze testuję kiedy nie ma mojego w domu ;) w sumie nie wiem czemu....czy żeby w razie czego popłakać w samotności?? Może...
Siedziałam w stołowym i czekałam aż wróci.... Wrócił, a jak tylko na niego spojrzałam to w ryk.... Biedak nie wiedział co sie dzieje...to mu powiedziałam ze znowu jestem w ciąży. Ale się chłopak ucieszył i wiecie jak to skwitował- a lekarze mówili, że mam słabe nasilenie :) serio to własnie powiedział ;)  ja miałam jednak jedno zastrzeżenie- nie mówimy nikomu do czasu zakończenia pierwszego trymestru  Nie chciałam znowu przechodzić przez powiadamianie wszystkich a potem przez odkręcanie ze jednak nic z tego....wolałam dmuchać na Zimne.
Weekend spędziliśmy w szampańskim nastroju- tylko my i świadomość ze znowu rośnie we mnie życie...tak długo wyczekane i jak bardzo kochane.
W poniedziałek poszłam do pracy. Nie mówiłam nic o ciąży bo najpierw chciałam się upewnić czy wszytko w porządku.  W trakcie pracy coś mnie brzuch pobolewał...w sumie w pierwszej ciąży miałam takie bóle jak się macica rozciągała ze budziło mnie w nocy wiec nie zdenerwowałam się za bardzo...po pracy wróciłam do domu i ból się powtórzył tylko ze był o wiele silniejszy. Ubrałam bardzo luźne spodnie i wzięłam tabletki ale nic nie pomogło. Po godzinie ból był nie do zniesienia....praktycznie czołgając sie poszłam do męża i oznajmiłam ze musimy na pogotowie....
Droga na pogotowie ciągnęła się w nieskończoność a mamy tylko 5 min autem... Mąż musiał mnie podpierać bo sama bym nie doszła z samochodu na izbę. Od razu wzięli mnie do kozetki. 100 pytań do- co jadałam  co robiłam i czy jestem w ciąży. Po pozytywnej odp co do ciąży dali mi jakieś leki przeciwbólowe, pobrali krew, zbadali cukier. Powili przychodzili lekarze, Badali brzuch, wypytywali ale nic z tego niewyniknięło. leki powoli zaczynały działać... ból zaczął ustępować. W uk nie ma szans na usg w tej samej chwili wiec Umówili mnie na następny dzień i odesłali do domu.
Szczerze nie wiązałam tego bólu z ciążą gdyż bolało mnie na wysokości jelit. Myślałam ze dostałam przysłowiowego skrętu kiszek.... Cóż pojechaliśmy do domu i zostało tylko czekanie na usg które wyjaśniło wszytko....

sobota, 16 lutego 2013

Poronienie z jego punktu widzenia.....

Urlop był i po urlopie. Czas powrotu do szarej rzeczywistości- ciszy pod sercem,ciągłych badań i jeszcze tlącej się nadziei na lepsze jutro. No chyba jestem gotowa na kontynuację moich przejść.....
..........................................................................................................
Jest 2 Sierpnia 2012 roku. Wczoraj był najgorszy dzień w moim życiu- 'poród' mojego tak długo wyczekiwanego i upragnionego dziecka. Wiele osób, w tym lekarze- mówili że to nie było dziecko...że wydaliłam z siebie worek płodowy...... ale dla mnie to było moje dziecko. Test ciążowy pokazał 2 kreski czyli doszło do zapłodnienia tak? a nasz kościół tak zaparcie twierdzi że dziecko jest od momentu połączenia komórki jajowej z plemnikiem tak?? czyli to było dziecko i dajcie mi przejść żałobę...
Nie będę udawać- ciężko było. Jak patrzę na siebie z przed pół roku to się zastanawiam jak ja to przeszłam?? Jak my przez to przeszliśmy?? No ale sie okazało ze z moim mężem było ciut gorzej niż ze mną.... widziałam jak strasznie płakał jak mu powiedziałam że jeszcze nie będziemy rodzicami...widziałam jak płakał powiadamiając wszystkich...widziałam jak cierpiał odbierając mnie ze szpitala....i niestety powoli zaczynał sie ode mnie odsuwać. Na początku tego nie zauważałam bo sama byłam załamana, ale po po pewnym czasie zaczynało mnie zastanawiać czemu mnie  nie całuje? czemu mnie wysyła samą spać a on siedzi po kilka godzin na kompie.......a o zbliżeniach nawet nie było mowy. Rozumiem cierpi...ale czemu odsuwa mnie?? Osobę która go kocha i w tak ciężkim momencie potrzebuję go najbardziej...
Nadszedł wrzesień i jechaliśmy na tydzień do Polski na urlop. Nie był to dla mnie łatwy wjazd, w sumie za bardzo nie chciałam jechać bo wiedziałam ,że trzeba będzie się tłumaczyć...odpowiadać na setki pytań....a to za wcześnie jak dla mnie...
Pierwszy dzień urlopu padałam ze zmęczenia. Mój luby poszedł z kumplem na piwo- nie chciałam iść z nimi bo wiedziałam że biedak tez musi się wygadać. Położyłam sie spać z myślą że za 2h wróci....obudziłam sie o 2 rano a jego jeszcze nie było!! wpadłam w panikę myśląc o najgorszym.Chciałam chwycić za telefon ale słyszę kroki....wchodzi do domu...do pokoju...i...... płacze?!
Boju myślałam ze ktoś go pobił albo jeszcze cosik gorszego a on podchodzi do mnie i z płaczem mówi że to on...że to on jest winny śmierci naszego maleństwa...bo to jemu lekarze powiedzieli że ma slabe nasienie....i to jego wina....
Nawet sobie nie wyobrażacie jak mi go było szkoda....płacząc razem z nim próbowałam wytłumaczyć że nikt- ani ja ani on- nie mieliśmy na to wpływu!! Że następnmym razem się uda! Ze zaszlam w ciążę w naturalny sposób wiec niech nawet nie próbuje podważać swojej męskości!! I tak plakalismy razem......

piątek, 8 lutego 2013

Made in PL :)

Witajcie. No w końcu znalazłam chwile na naskrobanie czegoś w naszej ojczyźnie :)
Dagmaro kochana ucalowałam Polska ziemię od ciebie :)

Od czego by tu zacząć...to może od mojej wyczekanej wizyty u ginekologa- bo w sumie na to najbardziej czekalam. Wszytko w porządku tam na dole...uff. Pani doktor nie widzi przeszkód we wznowieniu starań lecz jest mały problem....owulacja, a raczej jej brak...znowu...
Pewno pamiętacie moje problemy z zajsciem w ciążę. Pani doktor potwierdziła PCO..czyli bez leków sie nie obejdzie. Był to 8 dc a nawet żadne jajeczko nie szykowalo sie do pęknięcia....żadne nie było dominujące....czyli zero..w tym miesiącu na pewno nie bedzie dzidzi.. Teraz czekamy na okres i ponownie zaczynamy brać tabletki zeby była owulacja i zeby było dzidzi!! Poprzednio tabletki podziałały więc i tym razem jestem dobrej myśli!!
A jak na urlopie? Miło :) udało mi sie w końcu pojechac na dwa dni do Lesnej G i spodkac z moini ukochanymi dziewczynami z portalu. No i powiem wam ze ta wizyta dał mi tyle co miesiąc u psychologa!! Naladowalam baterie do pełna i jestem znowu gotowa do walki o moje dziecię- dziękuje wam kochane :*
Poza tym na urlopie totalny luz ;) odpoczywam, staram sie nie stresować, a i sobie troszke dogadzam hih. Nie ma to jak nowa sukienka i buty :) Tłusty czwartek wczoraj byl i wciagnelam pyszne ,prawdziwe polskie początki :D boju jak mi brakowało polskich pączków!! Jutro idę na ostatki- czyli kolejna impreza w doborowym towarzystwie :) tego mi brakowało- odpoczynku od tego ciągłego leczenia, tych ciągłych wizyt w szpitalu, tych ciągłych badań, złych wyników....
No ale moj problem braku dziecka nie opuścił mnie w 100% gdyż wczoraj wypadał termin porodu mojego pierwszego malenstwa....jakoś trudno mi sobie to wyobrazić ze mogłabym teraz trzymać dziecko w ramionach...jakoś to wszytko nadal jest w swerze nierealnych marzeń....jak dzisiaj pamietam jak po dwóch latach starań zobaczyłam dwie kreseczki na teście i pierwsze co pomyślałam to ze jak to? To juz jest to? To juz jestem po tej drugiej stronie? Tej stronie ciezarnej? Lecz niestety nadal jestem po tej stronie wiecznych marzeń..badań...testów...oby juz niedługo!! Rok 2013 został określony rokiem płodności więc bedziemy sie plodzić :D hih
I wy płodzcie sie kochani :)
no a ja sie zbieram i idę na lekcję tańca towarzyskiego który tak kocham!

sobota, 2 lutego 2013

Urlopu nadszedł czas!

Kolejny dzień za nami... Wczoraj byłam na kolejnych-chyba już 40- badaniach krwi....moja beta po ostatnim poronieniu nadal nie chce opuścić mojego organizmu....toz to już 5 miesiąc jak spada i spaść nie morze.... Ta historie opisze wam jak wrócę z urlopu :) tak właśnie dzisiaj lecę do mojego ukochanego kraju :) ukochanego pod względem tego ze mam tak cała rodzine i znajomych, no i to ze jest ogólny dostęp do ginekologw!! Alleluja za to!!! Nie ma nic gorszego jak niemoznosc pójścia do lekarza wtedy kiedy sie tego sie tak bardzo potrzebuje...
Dziękuje także pani Dagmarze za to ze jest! Nigdy nie przypuszczałam ze odwedzi ona mojego bloga ktory powstal no tak jakby dzieki Niej :*
Dziękuje wszystkim co mnie wspierają. Za zadko mowie ze takie wsparcie jest mi potrzebne jak woda....jest cieżko ale dzięki wam widać światełko w tunelu.:*
No na mnie czas :D idę dokończyć parkowanie i mykam na lotnisko!! Obiecuje coś naskrobac na polskiej ziemi :)