piątek, 26 lipca 2013

Jestem z kosmosu!

No tak...wygląda na to jest jestem kosmitką!! tak! a skąd to wiem?? bo jestem w ciąży bliźniaczej ;) heheh. No juz opowiadam czemu.
     Za każdym razem gdy spotykam kogoś, kto nie wie,że jestem w ciąży to dostaję serię standardowych pytań: jesteś w ciąży? jak daleko? co będziecie mieli? No i na pierwszą odpowiedz twarz normalna, na drugą odpowiedz też ale przy trzeciej odpowiedzi reakcje się drastycznie zmieniają. Jedni zaniemówią na kilka sekund, inni zaczynają mi współczuć (ale że niby czemu??) a jeszcze inni wdrażają kolejną serie pytań: a czy miałaś In Vitro, a czy w rodzinie sa bliźniaki, a to już nie będziecie mieli więcej dzieci?? Kurcze no!!
  Po pierwsze chciałabym wszystkim przekazać że ciążą bliźniacza nie jest niczym niespotykanym! Statystycznie trafia sie jedna na 80 porodów a według najnowszych akermańskich badań teraz nawet jedna na 33 porody!! Rozumiem 5 raczki są dosyć niespotykane ale bliźniaki? Ludzie litości....No do tego te pytanie o poczęcie. Bo chyba dla niektórych już normalnie w tych czasach robić dzieci sie nie da...Ja zaczęłam odpowiadać,że mąż strzelał dwa razy ;)  albo że dzieci powstają z miłości ;) i temat się kończy :D
    Co mnie też zastanawia- czemu nagle ludzie chcą tak bardzo wiedzieć czy mam bliźniaki w rodzinie?? a co to niby zmieni w tym,że jestem w ciąży bliźniaczej?? Co to zmieni w ich życiu?? A co to zmieni w moim życiu że nikt nie ma bliźniaków?? Przecież z tego powodu nie oddam jednego ani nic nie??
   No ale najlepsze są teksty typu- współczuję ci.....a niby kurna czemu??  Tego to nie rozumiem. Ja jestem dorosła i w pełni zdaje sobie sprawę z tego,ze wychowywanie dzieci to nie jest bułka z masłem, że będą gorsze i lepsze dni, że czasami będę miała dosyć,że będę niewyspana ale czemu mam żałować,że mam bliźniaki?? Ja osobiście czuję się błogosławiona i obdarowana przez Boga. Po dwóch stratach ciąża bliźniacza jest dla mnie znakiem. Nie chcę żadnego współczucia, chce żeby ludzie po prostu cieszyli się ze mną.
  No i ostatnia kwestia- to już więcej dzieci nie będzie?? To że teraz popularny jest model rodziny to 2+1, to że wy macie tylko po jednym dziecku i nie chcecie więcej to nie znaczy,że ja tez tak mam zrobić! Jak będzie mnie stać ( no niestety w tych czasach tez trzeba o tym myśleć) i będe na tyle sprawna zdrowotnie,że dam rade, to na pewno będzie więcej dzieci. Jestem przed trzydziestką i mam wiele lat prokreacji przede mną ;) Ja tez pochodzę z rodziny- teraz dziwnie nazywanej- wielodzietną- było nas troje- i nie wyobrażam sobie mniejszej rodziny. Jestem kobietą i dla mnie najważniejsza jest rodzina!!  I kij w oko tym którym to się nie podoba! No :D

wtorek, 23 lipca 2013

Opijamy Połówkowe :D

Witam moje 'czytelniczki'  :) Nie sądzę,żeby jacyś panowie mnie śledzili hih więc będę pisać do was moje kochane :D
No dzisiaj w końcu- po ponad dwu miesięcznym czekaniu- miałam usg. Nie będę ukrywać- im było bliżej do usg tym było ze mną gorzej -psychicznie. Niespokojne spanie-budzenie sie co 2 godziny....o dziwo tylko jeden zły sen.....w pracy ciągłe myślenie czy z maluszkami wszytko dobrze, tym bardziej,że zauważyłam rożną aktywność dzieci i to nie dawało mi spokoju.
No i nadszedł dzień 22 Lipca. Wstałam, zjadłam i poszłam do pracy. Cała nocka minęła mi na myśleniu o tym,że za kilka godzin będzie usg i sie dowiem co i jak. Głupio tak pisać, ale nawet myślałam czasami czy moja piękna bajka bliźniaczej ciąży nie zostanie zrujnowana tekstem typu- dzieci są chore...albo coś jest nie tak. Nie dawało mi to spokoju...czy już zasłużyłam na to żeby mieć dwójkę zdrowych dzieci?? Czy już wystarczająco się wycierpiałam czy jeszcze los mi coś dołoży??
No więc 8 rano stawiłam się w szpitalu na oddziale 10B. Nie musiałam długo czekać bo pora dosyć wczesna, więc na USG poszłam juz około 8:05. Z pełnym pęcherzem położyłam sie na kozetce i czekałam. Standardowo żel na brzuch i jedziemy. Co mi sie tutaj podoba to to że od razu pokazują ci bijące serduszka a potem przechodzą do swojej roboty czyli badań dzieci. Powiedziałam od razu,że chce znać płeć. No i to czekanie. Boju te pół godziny ciągnęło się w nieskończoność. Jeszcze do tego te problemy z oddychaniem- coś ostatnio małe uciskają i czasami mam problemy z zaczerpnięciem oddechu. No ale leżałam i czekałam. Zaciskałam kciuki żeby jednak wszytko było dobrze....żeby w końcu los sie do nas uśmiechnął. Pewno ktoś zapyta czy mąż ze mną poszedł. Odpowiedz brzmi nie....siedział w domu i czekał aż wrócę. Chciałam żeby poszedł ale widziałam,że on się po prostu boi- obi sie tak samo jak ja że usłyszy coś złego....
No więc leżę i czekam. W końcu pani odwraca monitor w moja stronę i wszystko tłumaczy- jak leżą, kto mnie okopuje z prawej strony i....że nie zauważyła żadnych cech męskich...co to dla nas oznacza?? Dwie Babki!! W sumie byłam lekko w szoku że dwie dziewczyny. Radość mieszała się z lekkim niedosytem,że jednak nie dam mężowi syna....
Pojechałam do domu a on siedzi i czeka. Powiedziałam,że niestety pisiorka żadnego nie było widać- dwie dziewuchy. Też widziałam lekki zawód bo liczył na parkę ale coż- co zrobił to ma ;) Wiedziałam,że tak jak ja- on musi się z tymi wieściami przespać i oswoić. W końcu bliźniaki w domu to nie przelewki hih.
Po południu kolejna wizyta w szpitalu- tym razem u lekarza. Pani mi wytłumaczyła,że według usg wszystko wygląda dobrze- i tego sie trzymam!! Łożyska wysoko więc i to dobra wiadomość. Cesarka ok 38 tygodnia. Kolejne usg za 4 tygodnie- i z tego się cieszę bo teraz częściej będę widzieć maluszki :D
No więc ja i mąż oswajamy sie z myślą,ze niedługo w domu będą z nami dwie dziewczynki :) i powoli na tą myśl zaczynam sie coraz szerzej uśmiechać :D

poniedziałek, 8 lipca 2013

Strach ma imię- przedwczesny poród....

No i musiało to w końcu nastąpić...dopadło mnie myślenie....ach za dużo będzie sie działo w ciągu następnego miesiąca- dwóch....
Już za dwa dni- 10 Lipca, wizyta u położnej...potem 13 Lipca nieszczęsna rocznica- w tym dniu dowiedziałam się,że z naszej pierwszej ciąży nie będzie dziecka.....potem 23 usg....26 lekarze....1 sierpnia było poronienie....2 sierpnia moje urodziny....oj ciężki miesiąc oj ciężki....

Dodatkowo teraz kiedy zaczynam czuć ruchy jest jeszcze gorzej....no niby powinno być lepiej ale nie jest. Czekam z niecierpliwością na każdy ruch, na każde kopnięcie czy poruszenie,żeby wiedzieć że u małych wszystko w porządku. Dzisiaj nie chcą tak mocno kopać jak przez ostatnie dwa dni i włącza się panika...dobrze,że mam ten aparat do słuchania tętna płodu bo inaczej bym chyba wylądowała w psychiatryku....ale i tak myślę i czekam....ach....pewno niektórzy powiedzą- przesadza. staraczki pewno pomyślą- ja bym chciała być w ciąży a ona narzeka....ale te co przeszły przez stratę na pewno zrozumieją co mam na myśli...strach wcale nie kończy sie wraz z minięciem 3 mcy ciąży...on się wręcz potęguje z każdym tygodniem. Teraz jestem w takim tygodniu że dzieci są dosyć duże,ale nie wystarczająco duże żeby przeżyć....byle do 24 tygodnia wtedy z każdym dniem ich szanse na przeżycie na zewnątrz będzie rosło...teraz to jest moja największa obawa. tym bardziej,że mieszkam w kraju który podchodzi olewczo do takich spraw...obym nie musiała szukać od nich pomocy..
No to ja i moja panika siedzimy i oglądamy tv....i odliczamy każdy dzień....