niedziela, 17 lutego 2013

Ciąża akt drugi

Po jakże ciężkim urlopie w Polsce wrośliśmy do naszych starań o potomka. Okres dostałam równo miesiąc po poronieniu...tylko był jakiś taki skąpy....
Zaczynałam czuć się trochę dziwnie.....cera znowu wypiękniała jak w ciąży, znowu odrzuciłam słodkie....i te młodości.....był 21 września i licząc od  okresu było trochę za wcześnie na objawy ciąży.... Nie dawało mi to spokoju i zrobiłam test.....nie zagadnienie...wyszedł POZYTYWNY,!!!!.
Boju do tej pory mam przed oczami te grube dwie kreski na teście.... I wiecie co zrobiłam.... poryczałam się !  Nie, nie ze szczęścia- to by było z byt piękne...popłakałam się ze strachu- że znowu może mnie to spotkać- że znowu stracę to co dla mnie tak cenne...
Tak śmieszne bywa ,ze zawsze testuję kiedy nie ma mojego w domu ;) w sumie nie wiem czemu....czy żeby w razie czego popłakać w samotności?? Może...
Siedziałam w stołowym i czekałam aż wróci.... Wrócił, a jak tylko na niego spojrzałam to w ryk.... Biedak nie wiedział co sie dzieje...to mu powiedziałam ze znowu jestem w ciąży. Ale się chłopak ucieszył i wiecie jak to skwitował- a lekarze mówili, że mam słabe nasilenie :) serio to własnie powiedział ;)  ja miałam jednak jedno zastrzeżenie- nie mówimy nikomu do czasu zakończenia pierwszego trymestru  Nie chciałam znowu przechodzić przez powiadamianie wszystkich a potem przez odkręcanie ze jednak nic z tego....wolałam dmuchać na Zimne.
Weekend spędziliśmy w szampańskim nastroju- tylko my i świadomość ze znowu rośnie we mnie życie...tak długo wyczekane i jak bardzo kochane.
W poniedziałek poszłam do pracy. Nie mówiłam nic o ciąży bo najpierw chciałam się upewnić czy wszytko w porządku.  W trakcie pracy coś mnie brzuch pobolewał...w sumie w pierwszej ciąży miałam takie bóle jak się macica rozciągała ze budziło mnie w nocy wiec nie zdenerwowałam się za bardzo...po pracy wróciłam do domu i ból się powtórzył tylko ze był o wiele silniejszy. Ubrałam bardzo luźne spodnie i wzięłam tabletki ale nic nie pomogło. Po godzinie ból był nie do zniesienia....praktycznie czołgając sie poszłam do męża i oznajmiłam ze musimy na pogotowie....
Droga na pogotowie ciągnęła się w nieskończoność a mamy tylko 5 min autem... Mąż musiał mnie podpierać bo sama bym nie doszła z samochodu na izbę. Od razu wzięli mnie do kozetki. 100 pytań do- co jadałam  co robiłam i czy jestem w ciąży. Po pozytywnej odp co do ciąży dali mi jakieś leki przeciwbólowe, pobrali krew, zbadali cukier. Powili przychodzili lekarze, Badali brzuch, wypytywali ale nic z tego niewyniknięło. leki powoli zaczynały działać... ból zaczął ustępować. W uk nie ma szans na usg w tej samej chwili wiec Umówili mnie na następny dzień i odesłali do domu.
Szczerze nie wiązałam tego bólu z ciążą gdyż bolało mnie na wysokości jelit. Myślałam ze dostałam przysłowiowego skrętu kiszek.... Cóż pojechaliśmy do domu i zostało tylko czekanie na usg które wyjaśniło wszytko....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz